B A L

 

Stała pod oknem przy narożniku dużej stylowej sofy przykrytej kremową narzutą. Jej suknia ze srebrnej koronki prawie zlewała się z kolorem firanki i narzuty. W tym półmroku właściwie była widoczna tylko jej twarz o ładnych rysach, piękna długa szyja, odsłonięte ramiona okolone bujnymi ciemnymi włosami i kontrastujący z jasnym tłem krwistoczerwony goździk wpięty za dekolt.
- Pani nie tańczy , aż dziwne , przy tej muzyce, aż trudno ustać w miejscu - rzekł -zbliżający się w jej kierunku przystojny mężczyzna z brodą , w jasnym garniturze.

Teraz zauważył jej ładnie wykrojone usta, powtarzające kolorem szminki odcień przypiętego kwiatka i poczuł zniewalający zapach perfum.
- Nie tańczę jak pan widzi, chociaż ten temat bardzo mnie interesuje - odparła uśmiechając się.
- Przepraszam, nie przedstawiłem się - Jeremi Morgan - dziennikarz- biorący udział w tym eksperymencie trochę z racji zainteresowań zawodowych - rzekł.
- Marianna Durska - psycholog , aktualnie bezrobotny , będący tutaj zdecydowanie z pobudek materialnych - stwierdziła podając mu rękę w białej rękawiczce ozdobionej egzotycznym deseniem.
- Mam nadzieję że to nie potrwa długo bo czuję się jakbym tkwiła w tym zamknięciu jak w wojennym okopie, wprawdzie bez żadnej broni i walki w sensie fizycznym, ale ta sytuacja , te wyrafinowane i nieuzasadnione metody oddziaływania, pan wie co mam na myśli, a w szczególności ten absurdalny bal , zaczynają mnie coraz bardziej irytować - ściszyła głos.
- To może napije się pani wina - nie czekając na odpowiedź wziął kieliszek od przechodzącego właśnie kelnera, lecz potykając się o bok sofy rozlał całą zawartość na jej koronki i swój garnitur....
- Przepraszam, co za pech, mogę pani teraz zaproponować tylko kąpiel w tutejszej łaźni...I sobie ...- dodał spoglądając na swój poplamiony garnitur.

Nie dokończył zaskoczony, widząc jej wyraźne rozbawienie.
- Pani ma ochotę jeszcze się śmiać ,teraz , w tej sytuacji, gdy straciliśmy kontrolę nad "Ich" ukierunkowanym działaniem - wykonał ledwo dostrzegalny gest w stronę urządzenia przypominającego jakby coś w formie lampy zawieszonej u sufitu -doprawdy jestem zaskoczony , pani Marianno ....- rzekł.
- Ja się nikogo nie boję, a zwłaszcza " Wielkiego Obserwatora " szczególnie teraz, gdy od wina zamokły nasze identyfikatory a akcesoria balowe są mało czytelne , jak pan widzi goździk prawie zlewa się z fakturą sukienki- nie sądzi pan , że moglibyśmy.....- ściszyła głos.

- Wiem...oczywiście...,chociaż uważam, że pani jest trochę nieostrożna, wszak "On" nam najbardziej zagraża ze wszystkich . Sama pani wie ,że reaguje nie tylko na odcienie w sensie barw , ale także dźwięków , szczególnie mowy - mówiąc to , delikatnie ścierał serwetkami słodki płyn z jej dekoltu czując równocześnie narastające podniecenie.






 
  Powrót na START